O kapłaństwie bez celibatu

Temat, który ciągnie się od wielu lat w Kościele na całym świecie, a jednak nadal kontrowersyjny i trudno się temu dziwić. Co mnie skłoniło, żeby ten właśnie temat, po kolejnej długiej przerwie (mniej czasu, brak weny, takie tam), poruszyć? Ta wiadomość:
Kochanki księży do Franciszka: znieś celibat! 
Aż 26 kobiet, aktualne i byłe kochanki księży z Włoch, napisały otwarty list do Franciszka. Podpisane tylko imionami kobiety zaapelowały do Ojca Świętego, by zniósł celibat. – Coś by się mogło zmienić, nie dla naszego tylko dobra, lecz dla całego Kościoła – napisały i poprosiły jednocześnie o audiencję u Ojca Świętego.– Jesteśmy kobietami ze wszystkich zakątków Włoch. Każda z nas ma, miała lub chciałaby mieć stały związek z księdzem, w którym się zakochała – napisały.   Kochamy tych mężczyzn, a oni kochają nas. W większości przypadków, mimo wszelkich prób, by z tego zrezygnować, nie udało się nam zerwać takich pięknych i mocnych więzi – dodają.
Pierwsze pytanie, jakie sie zrodziło w mojej głowie, po przeczytaniu powyższych słów brzmiało: "CO TO MA BYĆ?!". Od razu pragnę zaznaczyć, że nie oceniam tych ludzi, a jedynie komentuję i wyrażam swoją opinię na temat ich zachowania i wypowiadanych (tudzież pisanych) słów. Najpierw krótko pozwolę sobie skomentować wyróżnioną treść:

nie dla naszego tylko dobra - może im się tak wydaję, nie wiem, bo ich nie znam, ale moim zdaniem, jak ktoś się wpycha w życie kapłana, sprawiając, że sprzeniewierza się on swojemu powołaniu, to raczej nie robi tego dla jego dobra, a tym bardziej nie robi tego dla dobra całego Kościoła, bo jak to ma niby być dobre (?!), skoro służy tylko zaspokojeniu potrzeb emocjonalnych tych 26 kobiet (egoizm podszyty altruizmem?)!

Każda z nas ma, miała lub chciałaby mieć stały związek z księdzem - tu się akurat nie ma czym chwalić, drogie Panie. Wcale to nie świadczy o Waszej trosce o dobro Kościoła, a raczej przemawia za egoizmem podszytym altruizmem.

się zakochała - poprawne słowo, zakochała się (Zakochanie oznacza stan, który polega na związaniu się niezwykle silną więzią emocjonalną z drugą osobą. Ponadto zakochanie wiąże się nie tylko z potrzebami emocjonalnymi i potrzebą bezpieczeństwa, ale także z fascynacją osobą drugiej płci, z pragnieniem, by ją poznać i zrozumieć, z budzącymi się potrzebami seksualnymi, a także z marzeniami o założeniu własnej rodziny. Zakochanie przychodzi zwykle w sposób spontaniczny i zaskakujący oraz nie jest stanem zaplanowanym.) i to nie jest to samo, co MIŁOŚĆ. Dlatego skreśliłem słowa "kochamy" i "kochają", bo one się odnoszą do miłości, która jest zdecydowanie czymś więcej niż zwykłe zakochanie (Miłość to bezinteresowny dar z siebie i posiadanie siebie w dawaniu siebie), co podkreślam przy każdej możliwej okazji, bo niestety dzisiaj mnóstwo ludzi myli te pojęcia.

nie udało się nam - nie udać to się może ciasto, a zerwanie toksycznej relacji zależy tylko i wyłącznie od woli osób, w tej relacji będących, a nie od "udało/nie udało się", to nie jest loteria, tylko świadoma decyzja dorosłych ludzi.

Co o tym pomyślę mam do powiedzenia? Osobiście wydaje mi się, że te kobiety i ich kochankowie-księża, są/byli w sobie bardzo zakochani. Piękne uczucie, nie przeczę. Dzięki niemu chciałoby się uchylić drugiej osobie nieba, ALE są granice, których z powodu uczuć NIE NALEŻY przekraczać. Takie jest moje zdanie. Ten list to jest wg mnie nic innego, jak np. taki:
Droga żono mojego kochanka!
Kocham Twojego męża, a on kocha mnie. Nie udało nam się zerwać romansu, no cóż, zdarza się. W związku z tym, dla dobra Waszego małżeństwa, proszę Cię - rozwiedź się z nim! Dzięki temu, wreszcie będziemy szczęśliwi i Ty także powinnaś, bo w końcu nie chodzi o mnie, ale głównie o Ciebie i Twoje małżeństwo.
Pozdrawiam i zapewniam o swojej dobrej woli!
Kochanka Twojego męża
Od dalszego komentarza mogę się chyba powstrzymać...


A co myślę o ewentualnym zniesieniu celibatu? Jestem całkowicie PRZECIWNY, ponieważ:
  1. kierując się zasadami ewangelicznymi (śluby zakonne właśnie ich dotyczą, więc zniesienie celibatu nie dotyczyłoby zakonników) kapłan i tak powinien pozostać bezżenny ("(...) a są i tacy bezżenni, którzy dla królestwa niebieskiego sami zostali bezżenni.", Mt 19, 12)
  2. kapłan, wg mnie, ma być w 100% dla ludzi, dla swoich parafian. Nie wierzę, że mając rodzinę mógłby się całkowicie poświęcić parafii, to jest po prostu niemożliwe. Zresztą nie byłoby mu nawet wolno tak postępować, bo ciążyłby na nim obowiązek bycia dobrym mężem, a więc troska o żonę i poświęcanie jej czasu (więcej niż godzinę dziennie, dużo więcej) byłyby obligatoryjne.
  3. kto by utrzymywał ich rodziny? Bo ja na pewno nie. Kapłan mi służy i, ja mówił Jezus, "wart jest robotnik swojej zapłaty". Bardzo chętnie ofiaruję pieniądze kapłanom, którzy poświęcają się całkowicie mojej parafii, spowiadają przez wiele godzin, zawsze jest ktoś, kto odprawi Mszę św., kto udzieli ostatniego namaszczenia umierającemu itd., ale nie zamierzam utrzymywać ich rodzin, bo z jakiej racji? Dlatego pastorowie pracują (a wtedy tym bardziej mają mniej czasu dla parafian, bo muszą zarabiać na utrzymanie rodziny), tyle że u nich łatwiej to zaakceptować, z racji braku Sakramentów i konieczności ich udzielania.
To takie pierwsze, najważniejsze, co mi się nasunęło.

Zachęcam do dyskusji, jeśli macie inne zdanie, i pozdrawiam ;)

Komentarze

  1. Odpowiedzi
    1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
  2. bardzo często jednak oburza to parafian. Wypowiadają się oni na tematy rodziny, pożycia seksualnego, a niektórzy mogą im zarzucić "a co Ksiądz o tym wie", "Nie będzie mnie klecha pouczał", budzi to także problemy z naturą, przecież ksiądz to też człowiek i może mieć swoje potrzeby, a to z kolei może gorszyć wiernych, niepotrzebne plotki czy spekulacje. Ja rozumiem że są kapłani poślubieni Bogu jednak biorąc to na zwykły rozum zwykłego człowieka- mogą mieć oni z tym problem. Co do komentarzy listu : nadzwyczaj trafne. Z drugiej strony jakie plotki i spekulacje krążyłyby gdyby ksiądz mógł mieć rodzinę? Niestety kobiety czasem zbyt przedmiotowo traktują miłość. Im bardziej niedostępny tym lepiej, Zajęty- 10 pkt, Żonaty-20 Ksiądz - zgarnia całą pulę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Faktycznie, często się zarzuca księżom, że oni nie wiedzą jak to jest mieć własną rodzinę. Powiem tak: kapłani nie są może praktykami życia rodzinnego, ale na pewno często są praktykami miłości (tej prawdziwej, rozumianej w kontekście ofiarności, pragnienia dobra drugiego człowieka, zwłaszcza tego wiecznego dobra) i tu mają duże pole do popisu, bo, niestety, naprawdę wielu ludzi strasznie się gubi w rozumieniu miłości...

      Zgadzam się, księża mogą mieć wiele problemów z poskromieniem swojej seksualności, to nie może być łatwe, ale to jest świadoma i dobrowolna ofiara. Wiedzą, co robią, nikt ich do tego nie zmusza, oni chcą ten trud celibatu ofiarować Bogu, by lepiej służyć Jemu i ludziom - tak myślę.

      Plotki? Krążyły, krążą i będą krążyć (gdyby księża mogli mieć żonę, to pewnie krążyłyby plotki, że ją zdradza itp.), bo ludzie rozpoznawalni są ciekawym tematem do rozmów dla ludzi, którzy się w swoim życiu nudzą (bo jak ktoś haruje od rana do nocy, to nie ma czasu na plotki ;P ). A w dzisiejszych czasach, kiedy Kościół jest coraz bardziej atakowany... Tak to już jest i Jezus zapowiadał to 2000 lat temu: "Skoro Mnie prześladowali, to i was będą prześladować" :)

      Usuń
  3. Niestety żyjemy w czasach postmodernistycznych, gdzie wierzy się że wszystko jest wszystkim. Szkoda że nawet ci którzy mieli być naszymi pasterzami i moralnymi busolami dają się zwieść. Czy to wina źle rozeznanego powołania? Chwilowej słabości? Wiadomo ksiądz jest tylko człowiekiem tak jak my. Otrzymał jednak od Boga wyjątkowy przywilej. Często więc gdy to ksiądz zboczy z drogi jest to większym ciosem dla wiernych niż grzech zwykłego człowieka.

    OdpowiedzUsuń
  4. Dlatego krąży przekonanie że grzeszność księży jest właśnie winą celibatu. Zgodzić mi się z tym ciężko, ale wytoczyć niezbite argumenty również

    OdpowiedzUsuń
  5. Każdy człowiek jest słaby i ulega różnym pokusom, a najtrudniej jest właśnie w takich chwilach, kiedy do głosu dochodzą uczucia. W dużej mierze się zgadzam, zdrada kapłana jest potężnym ciosem dla Kościoła i znowu o tym Jezus mówił: "Uderzą pasterza, a rozproszą się owce".
    Jedno mogę powiedzieć, opierając się na słowach ks. Piotra Pawlukiewicza - odejście z kapłaństwa nigdy nie jest winą źle rozeznanego powołania. Jeśli mężczyzna przyjał święcenia kapłańskie, to znaczy że jest powołany do kapłaństwa, na 100%, bo w sakramencie działa bezpośrednio Bóg. Skoro nie zatrzymał tego człowieka, a mógł na milion sposobów, to znaczy, że tego sobie sam Bóg życzył. Późniejsza decyzja jest raczej winą odejścia od Boga, w końcu po owocach należy poznawać drzewo, a jak wcześniej stwierdziliśmy, owoce takiego postępku są często katastrofalne.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz