Przemyślenia o tolerancji cz.1: Homoseksualizm i homoseksualiści

Myślę, że temat jak najbardziej na czasie, szczególnie w związku z ostatnią wypowiedzią Papieża Franciszka, który mówi: Homoseksualiści nie powinni być osądzani i marginalizowani. Niesamowity człowiek, który nie boi się powiedzieć tego, co myślą tysiące innych. Z jaką pokorą wypowiada się papież - Jeśli ktoś jest homoseksualistą i poszukuje Boga oraz ma dobrą wolę, to kim ja jestem, by go osądzać?. I to mówi nie byle kto, tylko Papież - widzialna głowa Kościoła na ziemi. Kim on jest, a kim w takim razie ja jestem?

Postawmy sprawę jasno - zgadzam się ze zdaniem naszego Papieża. Każdy człowiek, bez względu na swoje przekonania, poglądy, czy orientację, pozostaje człowiekiem, a więc stworzeniem Bożym i należy go kochać. Sęk w tym, że dziś bardzo często upraszcza się pewne ważne w tym temacie słowo - tolerancja. Tolerujmy muzułmanów, to znaczy pozwólmy im na wszystko, co im się podoba, nie ważne, że przez to sami im oddamy swoją wolność narodową. Tolerujmy homoseksualistów, to znaczy dajmy im wszystko, czego sobie życzą - małżeństwa, adopcję dzieci itp.


A to nie tak wygląda, proszę państwa. Tolerancja nie zakłada akceptowania wszystkiego, co robią ludzie tolerowani. Tolerować należy wszystkich, ale nie wszystko. Należy tolerować złodzieja, ale nie kradzież. Należy tolerować mordercę, ale nie zabójstwo. I wreszcie należy tolerować geja/lesbijkę, ale nie pożycie homoseksualne. Mówię tu o pożyciu, ponieważ orientacja sama w sobie nie jest grzechem i być nim nie może, ponieważ nie jest zależna od woli człowieka czy jego świadomości. W każdym razie, dopóki człowiek sam nie chce tego zmienić... 

Co to oznacza w praktyce? Dla mnie oznacza tyle:



Kiedy przejdę ulicą, mijając parę homoseksualistów na pewno nie rzucę się na nich z pięściami ani nie znienawidzę ich, nie przeklnę i nie opluję. Po prostu minę ich, jak każdego innego na tej ulicy. Jednak jeśli będą się trzymać za ręce, całować czy w jakikolwiek inny sposób okazywać sobie bliskość cielesną, to będzie to dla mnie nieprzyjemny widok, bo grzech taki jest. Grzech, szczególnie publicznie ukazywany, gorszy. Katechizm Kościoła Katolickiego jasno stanowi, że czyny homoseksualne są czynami grzesznymi, co zresztą jest równie jasno wypowiedziane w Piśmie Świętym. Grzech, jako czyn człowieka, należy potępiać, jednocześnie miłując bliźniego, który go popełnia. To często niełatwe zadanie, ale czy ktoś mówił, że będzie łatwo? 

Problemem nie jest taka orientacja sama w sobie, musimy być sobie braćmi. Problemem jest wywieranie nacisku za pomocą tej orientacji, lobby chciwych ludzi, lobby polityczne i masońskie - to kolejne słowa Franciszka w tym temacie. To jest prawdziwy problem z którym boryka się wielu ludzi. Nie samo to, że ktoś jest gejem, ale to, że przez to chce uzyskać szczególne przywileje, że przez to stawia siebie na piedestale, pokazuje swoją krzywdę, która jest mu zadawana każdego dnia przez tych wszystkich, którzy nie chcą wysłuchać wszystkich jego postulatów. Nie powiem, żeby nikt ich nie krzywdził. Wielu ludzi, często uważających się za dobrych katolików czy ogólnie chrześcijan, postępuje źle i nie potrafią odnaleźć się w takiej sytuacji, żeby homoseksualistów kochać, a czyny homoseksualizmu potępiać (bo grzech należy potępiać i piętnować). Wtedy dochodzi do sytuacji spornych, konfliktowych i do czynów nienawiści.

Reasumując, jest to temat ciężki i to, co napisałem jest tylko skrótem myślowym. Jednak ja tak to widzę i częściowo odnosi się to do tematu tolerancji religijnej, ale o tym następnym razem.

Komentarze